2012.11.02
Dzień zaduszny to oczywiście dzień szczególny. W zasadzie to dzień szczególnych myśli. Dzień, w którym chyba jest ciszej. A w radiowej „trójce” właśnie jest wieczorna audycja zatytułowana „Muzyka Ciszy”. Jakoś tak cały dzień na wspomnieniach przemija. W radio oczywiście mówi się o tych co już grają w największej orkiestrze świata. I słuchając muzyki i opowieści pojawia się czasem zdziwienie, że ... to już tyle lat. A ja wciąż młody. Patrzymy na siebie od frontu. Widzimy się w lustrze przy myciu zębów, goleniu, nakładaniu kremu, makijażu. I wtedy wyprężamy się sami przed sobą. Nie jest źle. Albo nawet ... jest dobrze. Tak sobie mówimy. Upływ czasu widzimy u innych bo ich widzimy z boku. A jak widzimy ich od czasu do czasu wrażenie jest silniejsze. Siebie retuszujemy. To naturalne, ludzkie. Ja mam dzisiaj jakieś trzydzieści siedem, no może trzydzieści osiem lat. Jestem jeszcze silny, wydolny, sprawny. Dlatego się czuję na trochę mniej. Jeszcze się czuję. Ale wiem, że czas upływa. Nie oszukuję siebie i wiem, że nie mam wcale go tak dużo. A może mam go wręcz mało? Może nie mam go wcale? Nie wiem ile go mam. Nikt nie wie ile go ma. A właściwie to mam wątpliwość czy aby teza jest prawidłowa? Czy to ja mam czas, czy czas ma mnie? I czy to w sumie nie przypadkiem jestem tu i jestem teraz? Tak niewiele brakowało abym nie był tu i nie był teraz. Pilot myśliwca ... gdyby nawrócił nad polną drogą jeden raz więcej. Zabłąkana kula karabinowa ... gdyby przeszła jeden centymetr bliżej. Oprawca ... gdyby uderzył nieprzytomne dziecko kilka razy więcej. Każdy prawdopodobnie może opowiedzieć jakąś historię, że mało brakowało a nie byłby tu i nie byłby teraz. Czy zatem życie człowieka to przypadek? Tak czy inaczej życie to nadzwyczaj delikatny twór, cud. I nie zdajemy sobie z tego sprawy, że również teraz mało brakuje. Entliczek pętliczek czerwony stoliczek. Na kogo wypadnie na tego bęc. Czy kostucha tnie kosą jak popadnie, bo jest ślepa? A może ma przewiązane oczy aby nie wybierać i jest w tym jej koszeniu jakaś sprawiedliwość właśnie? A może rzeczywiście biorą człowieka jak go tam potrzebują? Ale jest w tym wszystkim pewna sprzeczność. W życiu znaczy się. No bo z jednej strony kruchy to i delikatny stan. Wystarczy niewielki uraz głowy, wystarczy drobna zaniedbana infekcja, wystarczy niewielki nóż, wystarczy kamień. Z drugiej jednak życie to wielka siła trwania. Musisz się upewnić, że nie tli się, że tętno ustało na dłużej, że dobiłeś ... psa, czy człowieka. Co za różnica?
Dziś w południe była w radiowej trójce audycja z udziałem pani Krystyny Jandy. Opowiadała o swojej historii. W zasadzie opowiadała o pewnych wycinkach historii swojego życia. Wspomniała też o śmierci męża i wypowiedziała słowa wyjątkowo wymowne. Powiedziała, że ... „umiera się tak łatwo”. Tak. Z pewnej perspektywy na rzecz patrząc chyba tak właśnie jest. Umiera się tak łatwo. To żyje się trudno. Potem. Bo owo potem jest walką o utraconą nadzieję. A nadzieja jest tym co człowiekowi żyć pozwala. Co napęd daje do życia. Nadzieja to proste życia chcenie. A jak zacznie przygasać ...
Wspominamy osoby publiczne, wspominamy znajomych, wspominamy bliskich, wspominamy w końcu najbliższych. Wspomnienia mogą człowieka boleć długo. Wspomnienia są czasem dla człowieka trudne. We wspomnieniach najbliższych osób warto podjąć próbę odszukania ich mocy i ich energii. Może uda się tą energią napełniać zbiornik zapasowy i ... jechać dalej. Wspomnienia powinny być ciepłe, bez żalu jak się uda. Ciepłe jak płomyki świeczek, które palimy na grobach. W końcu od takiego małego płomyka można zagrzać dłonie, więc czemu nie serce. Uśmiechać się powinniśmy do nich bo oni patrzą na nas. Wystaw twarz na ciepłe słońce, wystaw twarz na wiatr, zamknij oczy, uśmiechnij się i miej nadzieję. Każdego kolejnego dnia.
Przemysław Spych