Ciepły, stary koc.

2013.09.06

    

          Niestety... Niestety wyrzucamy starych ludzi ze swojego życia. Wyrzucamy i już. Nie słuchamy. Nie pytamy. Nie patrzymy. Nie dotykamy. Nie akceptujemy. Oddajemy do szpitala. Oddajemy do domu starców. Są pomarszczeni. Są przygarbieni. Są powolni. Nie widzą dobrze. Nie słyszą dobrze. Nie myślą szybko. A my jesteśmy tacy ... niezależni, potrzebni gdzie indziej, zapracowani, zajęci zakupem nowego auta, albo spłacaniem kredytu za ekskluzywne wczasy w ciepłych krajach, na których nie widzieliśmy nic poza ekskluzywnym basenem. My jesteśmy energiczni, pełni werwy, na topie, inteligentni, kreatywni. Oni nie są. My wiemy lepiej. Oni się nie znają. My chcemy mieć. Oni nie potrzebują. My spieszymy się bo czasu mało. Oni siedzą w fotelach bujanych bo czasu dużo.

 

          Ale jeśli chcesz pomyśleć nad czymś to potrzebujesz chwili spokoju. Nieprawdaż? Potrzebujesz zwolnić, zatrzymać się, usiąść, spowolnić tempo, stanąć na moment, wyjechać nad morze i popatrzeć na horyzont, pójść do lasu i posłuchać ciszy, albo pójść do parku nakarmić kaczki. Czego tam szukasz?

 

          Refleksji i inspiracji! Skąd się bierze refleksja? Refleksja się bierze z doświadczenia. Przepraszam, z doświadczeń, bo im więcej ich masz tym refleksja będzie głębsza, pełniejsza. A może te refleksje masz na wyciągnięcie ręki? Może wystarczy ... pochylić się nieco, zdjąć maskę władcy świata i spytać, posłuchać historii, zastanowić się nad tym co życie nauczyło „ich”. Pewnie nie odpowiedzą nam na pytanie jak rozwiązać problem niewykrytego błędu w skomplikowanym oprogramowaniu. Pewnie nie powiedzą nam jaką podjąć decyzję w sprawie ryzyka kredytowego. Pewnie nie znają najnowszych trendów marketingowych, technologicznych, czy „dizajnerskich”. Ale wiedzą czy życie mieli dobre. Wiedzą czy byli szczęśliwi. Wiedzą czy warto było walczyć o to czy tamto. Wiedzą jakie podejmowali decyzje i jakie miały one skutki długotrwałe. W mnogości doświadczeń może jawi im się istota spraw najważniejszych. Może wiedzą coś więcej o miłości? Może we mgle umieją wskazać kierunek, gdzie nie ma grzęzawiska? Może najlepszy przewodnik „surwiwalu” masz pod ręką?

 

          Te „ludzkie księgi” mają pewną cechę. Niestety czasem nagle kończy się możliwość odtworzenia wiadomości. Zaszwankuje zdrowie jakoś nagle, niespodziewanie. Choć ... czy niespodziewanie? W końcu jeśli się stajemy, to się odstać musimy. Jeśli liście na wiosnę się pojawiają na drzewach, to trudno mówić, że jesień to niespodzianka. Nie wiem jak ty, wy, ale ja ... umrę. Wiem to. Kiedy? A to najciekawsze w tym wszystkim - tego właśnie nie wiem? A pokolenie starsze? Oni mają jeszcze mniej czasu. Nie ma co odkładać pytań na później? Później dla nas to dla nich może być już „fajrant”. I wiadomości nie odtworzysz. A najciekawsze są te książki, których fabuły nie znasz. Znasz życie swoich rodziców? Tak? Może pytania złe zadajesz? Może pytasz o to samo ciągle? Może zadajesz pytania zamknięte, sugerujące? Może spytaj ... „Tato – opowiedz mi coś czego nie znam?”. Albo ... „Mamo – czy możesz powiedz mi to co chciałabyś mi sama opowiedzieć?”.

 

          A dziadków masz? Dziadek. To postać szczególna. Pamiętam mojego dziadka. Pamiętam na przykład, że kiedy do niego przyjeżdżałem spałem w „jego” pokoju na piętrze. Z okna był widok na warsztat. Pamiętam jak nocą leżąc na łóżku w wykrochmalonej pościeli i słuchając tykania wielkiego zegara oglądałem grę świateł na suficie. Błyski, rozbłyski i cienie rzucane przez stary wielki dąb rozbudzały wyobraźnię małego chłopca. Wstałem, oparłem się na parapecie i patrzyłem jak dziadek długo w noc spawał jakieś urządzenie potrzebne komuś na rano. Pamiętam też, że jak babcia robiła kluski ze śliwkami to dziadek polewał je śmietaną, posypywał cukrem i szedł jeść na schody prowadzące na piętro. Ja siadałem koło niego z moimi kluskami. Zerkałem na niego z podziwem. To był mój dziadek. Kluski ze śliwkami jeśli kiedyś mam okazję zjeść to polewam je śmietaną i posypuję cukrem. Wiele lat później dowiedziałem się jak dziadek przetaczał się z moją mamą, malutką wtedy dziewczynką pod wozem wypełnionym torfem stojącym na pustej polnej drodze raz to na jedną stronę, raz na drugą. Raz na jedną i raz na drugą. I tulił ją pod sobą i zasłaniał ciałem i bardzo, bardzo płakał. A pilot nawracał i strzelał. Nawracał i strzelał. Nawracał i strzelał. Woźnica uciekł. Konia pilot zastrzelił. A mój dziadek chronił swój skarb najdroższy własnym ciałem i bardzo płakał.

 

          Tak. Dziadek to postać szczególna. A kontakt z dziadkiem to wydarzenie dla dziecka ważne. A miłość dziadka to miłość wyjątkowa. Wyobrażam sobie, że to miłość cierpliwa, spokojna i przede wszystkim mądra. Pewnie nie zawsze tak jest, ale ja ją sobie wyobrażam właśnie w ten sposób.  To wyobrażenie przybiera dla mnie konkretne cechy, konkretne kształty, konkretne kolory, konkretne faktury, konkretne w końcu proporcje kadru. Jest taka fotografia, na którą mogę patrzeć i patrzeć. Bez końca niemal.

 

          Jeśli mam opowiedzieć o samym zdjęciu to chciałbym jakoś spróbować opowiedzieć o fakturze. Czy masz w domu ulubiony koc? Nie za miękki, nie za twardy, choć szorstki nieco. Nie za lekki i nie za ciężki, ale mający swoją wagę. Taki ciepły, wytarty tu i ówdzie nienowy koc. Koc, pod którym dobrze się śpi. Koc, do którego miło dotknąć policzkiem. Wtulić się w niego, przytulić. Koc, który przywołuje wspomnienia z dzieciństwa może? Masz taki koc? Otul się nim i wyobraź sobie teraz fotografię, bo fotografia jest o istocie przytulania się.

 

(...) Cały esej zamieszczony został w książce "Wyobraź sobie...".

 

Przemysław Spych

‹ Starsza Nowsza › Pokaż wszystkie ›