Mój Jezus na dziś

2012.12.25

 

     Wojna rzecz straszna. Dwa, trzy pokolenia żyją w naszej części Europie bez wojny. To szczęśliwe pokolenia. Ale Wojny były obok, wojna była na Bałkanach, wojna była w telewizji. Patrzyłem na relacje niemal bez emocji. Jak na film. Oczywiście pojawiał się komentarz, że to okropne. Ale cóż to za komentarz jeśli pozbawiony emocji. Okropny może być także zapach nieświeżych krewetek, albo zepsutego jajka. Zatem nie wiem tak na prawdę co to znaczy okropieństwo, mogę to sobie jedynie nieśmiało wyobrazić. Okropieństwem wojny może być przeplatająca się niepewność ze strachem. Tak mi się wydaje. Śmierć jest chyba na drugim miejscu. Najsławniejsza – jeśli można użyć tego słowa - wojna po drugiej wojnie światowej to chyba Wietnam. Naloty, miny i muzyka psychodeliczna, napalm i narkotyki, rzezie i weterani z zespołem stresu pourazowego. Ten zakątek świata traktowany był jako poligon doświadczalny dla mocarstw. Niepewność i strach, to chyba odczuwali zwykli ludzie.

 

     Dzieciątko w żłóbku. Jezus w stajence na sianie leży a obok Maria i Józef pochyleni nad nim. To pewne uproszczenie tej chwili przedstawiane w szopkach bożonarodzeniowych. Maria po narodzinach syna siedząc lub nawet leżąc musiała dziecię swoje trzymać w ramionach, tulić i głaskać a jedynie Józef pochylał się nad nimi. Mało tego, Józef mógł nawet przejęty chwilą, przejęty odpowiedzialnością dreptać przy dzieciątku dotykając delikatnie tego cudu, gładząc po główce. Maria tuliła swoje dziecko do siebie obejmując je ramionami a dłonie wczepiła w marne zapewne jego odzienie. Dłonie wczepiła w Jezusa malutkiego. To w końcu jej dziecko. Kochała je, kołysała, może nuciła jakąś kołysankę. Oj maluśki, maluśki ... Oboje na niego patrzyli. Czy dałoby się matce zabrać,  wyrwać jej dziecko? Jej skarb, jej serce? Co by zrobiła? Oczywiście walczyłaby. Oczywiście chowała by, zasłaniała własnym ciałem. Trzymałaby najmocniej jak się da. Jej ręce byłyby ze stali, ramiona zakleszczyłyby się tworząc klamry nie do zerwania. A dłonie? Wyobraźcie sobie jej dłonie. Palce wczepione w dziecko. Palce obejmujące drobne ciałko, nóżkę, ramionka. Palce jak haki wykute z najwytrzymalszej stali. Jednocześnie to dłonie piękne, subtelne, delikatne. Wyrzeźbione przez artystę. Każde ścięgno na wierzchu. Marii nie dałoby się wyrwać Jezusa z ramion. Żadnej matce nie dałoby się wyrwać dziecka z ramion.

 

     Mój Jezus na dziś jest na fotografii. Jeśli żyje jest moim rówieśnikiem. Dzieciątko było sfotografowane w roku 1968 w delcie Mekongu. Na oko miało wtedy ze dwa latka, może nieco mniej i było bardzo chore.

 

    (...) Cały esej zamieszczony został w książce "Wyobraź sobie...".

 

     Dziś jest Boże Narodzenie. Trochę ponad dwa tysiące lat temu na świat przyszedł Jezus. Maria trzymała go w ramionach. Na pewno.

 

Przemysław Spych

 

‹ Starsza Nowsza › Pokaż wszystkie ›