Opowieści himalajskie cz. 4

2014.08.24

 

W co wierzą Szerpowie.

          Szerpowie jak już wiemy to buddyści. Ich przodkowie, Khampowie od czasu „pierwszych tłumaczeń” nauk Buddy na język tybetański, czyli mniej więcej od VI-VII wieku przyjęli tę wiarę. Zauważyć warto, że buddyzm w Tybecie jest o kilka wieków starszy niż chrześcijaństwo w Polsce. Pozwolę sobie nie przypominać kiedy staliśmy się chrześcijanami, choć ta informacja pojawia się na tej stronie internetowej. Niezmiernie trudno jest w kilku zdaniach zawrzeć różnice między doktrynami buddyzmu tybetańskiego i pozostałych Wielkich Religii Świata. Nakładając na to fakt, że zagadnienie jest trudne, niezwykle obszerne i głębokie, zadanie to wydaje się co najmniej karkołomne, zwłaszcza dla osoby nie posiadającej  wykształcenia w kierunkach filozoficzno – teologicznych, a jedynie wiedzę literaturową, kilka garści obserwacji i przeprowadzonych parę ciekawych rozmów. Jednak aby opowieści himalajskie a zwłaszcza obraz Szerpów stanowiły pewną spójną całość także i ten temat powinien być wyjaśniony. Zatem spróbuję.

 

W poszukiwaniu buddyjskiego zbawienia.

          Wiara we Wszechmogącego Boga Stwórcę Wielkich Religii Świata zakłada, że Bóg tworzy i niszczy, daje i odbiera, nagradza i karze, że wszystko pozostaje w rękach Boga. Jeśli będziemy dobrzy to Bóg nas nagrodzi, jeśli będziemy źli to nas ukarze. Wiara w Boga zakłada, że po śmierci nieśmiertelna dusza zamieszkująca ciało zostanie zbawiona lub potępiona i na wieczność trafi odpowiednio do nieba lub piekła. Wszystko rozstrzygnie się na Sądzie Ostatecznym, gdy staniemy przed obliczem Boga, który wszystko o nas wie.

          Tymczasem buddyzm nie akceptuje koncepcji Boga. Lama Thupten Sherpa (wspominany już) zgrabnie ujął to tak: „można powiedzieć, że buddyści są wręcz ateistami”. Innymi słowy nic w doktrynie buddyjskiej nie zależy od woli Boga. Przyczyny wszelkich zdarzeń życiowych, tych pozytywnych i negatywnych leżą jedynie w człowieku. To człowiek wpływa na swoje życie. Tak więc według buddystów nasz byt zależy bezpośrednio i wyłącznie od nas samych, od naszych czynów, postępków i emocji. Buddyzm odrzuca także pojęcie nieśmiertelnej duszy, oraz nieba i piekła. Ale z kolei zakłada istnienie reinkarnacji i wprowadza obce monoteizmowi pojęcia karmy, samsary i nirwany. Upraszczając nieco temat wygląda to tak, że nasze czyny wpływają na fakt jako kto, lub jako co, odrodzimy się po śmierci – a możemy się odrodzić jako na przykład robak lub kura. A to kim jesteśmy obecnie uwarunkowane jest naszymi postępkami z istnienia poprzedniego. Zrozumiałe przez to staje się, że buddyzm przeciwstawia się każdej formie przemocy – w końcu czyny złe skutkują niekoniecznie ciekawa przyszłością. Ten nieustający cykl umierania i ponownych narodzin określony jest wspomnianym wcześniej pojęciem samsary, czy też bardziej obrazowo kołem samsary, kołem życia i odradzania. Natomiast karma jest w pewnym sensie zbiorem zasług wpływających na nasze życie.

          Karma porównywana bywa do pojęcia „losu”. Mówi się: „cóż zrobić, taki los”, albo „ale go/ją spotkał los”. Jednak ten „los” wydaje się być siłą zewnętrzną wpływającą na to co nas spotyka. Los to po części plan Boga co do naszej osoby. Nawet jest piękny dowcip na ten temat. „Jak chcesz rozśmieszyć Pana Boga to mu powiedz o swoich planach.” Natomiast w przypadku karmy istotny jest fakt, że to zbiór otwarty i dynamiczny, na który cały czas człowiek sam możne wpływać. Buddyści to dosłownie „kowale własnego losu”. Czyli nawet najgorszy buddyjski „los” możemy odmienić, ale nie „żałując szczerze za grzechy”, a stosownie i ciężko nad tym pracując, a w zasadzie odpracowując. Literatura tybetańska podaje przykład mędrca Milarepy, który to właśnie ciężką pracą odwrócił „swój los” w ciągu jednego życia. Pozycja dostępna jest w języku polskim w przekładzie z tybetańskiego dokonanego przez Ireneusza Kanię i nosi tytuł „Opowieść o życiu Milarepy”. O historii Milarepy dowiedziałem się pierwszy raz w świątyni Chiwang Monastery zagubionej na himalajach zboczach z dala od popularnych szlaków. W zakamarkach poddasza na zakurzonym stole znalazłem równie zakurzony komiks. Była to przypowieść o pewnym człowieku, który na początku był mściwym zabójcą, a na samym jej końcu siedział w jaskini w pozycji medytacyjnej i był cały zielony. Ten kolor skóry skłonił mnie do zadania pytania. Wysłuchałem wtedy ciekawej opowieści przy tybetańskiej herbacie podanej przez tamtejszego lamę.

          Został jeszcze jeden element do wyjaśnienia. Zbawienie. W buddyzmie polega ono na wyzwoleniu się z cyklu samsary, z cyklu ciągłych odrodzeń, kolejnych egzystencji i od związanych z tymi egzystencjami cierpień. Wyzwolenie się z cyklu samsary to osiągnięcie stanu nirwany. Lama Thupten Sherpa ujął to w swojej książce mniej więcej tak: „Historyczny Budda pokazuje jedynie drogę do zrealizowania tego celu, do tak rozumianego zbawienia. Nikogo jednak nie przenosi ani do nieba ani do piekła.”

          Buddyzm jest w życiu Szerpów wszechobecny. Ich codzienność przepełniona jest praktykowaniem wiary. Będzie ten fakt przewijać w opowieści bardzo często, gdyż w dużej mierze to wiara kształtuje ich kulturę.

 

          Aha. Jeszcze kolor skóry jogina Milarepy. Ciekawi? Pokrzywy. Pod koniec życia jadł tylko pokrzywy. W Chiwang Monastery znalazłem jeszcze coś ciekawego, ale… opowiem o tym innym razem.

 

cdn.

Przemysław Spych

 

 

‹ Starsza Nowsza › Pokaż wszystkie ›