Sierpień. Czas słoneczników.

2012.08.13

 

     Zatrzymałem kiedyś w ciepłe sierpniowe popołudnie  auto przy rowie, obok drewnianego domu z lekko już zapadniętym dachem pokrytym szarą dachówką. Dom był stary, ale mimo upływu lat był zadbany i miał ładny ogródek. Opierając się o płotek pogawędziłem chwilę ze starszym panem o Wiśle. W ogrodzie wykonywał prace pielęgnacyjne i miał tam również kilka słoneczników.

     Czy zauważyliście, że słoneczniki są jak ludzie? Są wysokie jak my, a nawet wyższe. Gdy są młode są jak roześmiane, rozbrykane dzieci wystawiające buzie do słońca. Potem są piękne, wyprężone jak młodzi ludzie, chwalący się swoimi ciałami. Potem zaczynają pochylać głowy jakby zaczęła na nich ciążyć jakaś odpowiedzialność, jakby zaczęły się zastanawiać nad swoim jestestwem. Jeśli obok rosną także słoneczniki młode to razem wyglądają jak rodzina z gromadką dzieci. Później zaczynają powoli spuszczać głowy. Jeden szybciej, drugi wolniej. Czasem wygląda to tak jakby on wracał do domu nad ranem z poczuciem winy i spuszczoną głową, a ona ze smutkiem wpatrywała się gdzieś przed siebie znając powód i nie zadając pytań, natomiast dzieci z zadartymi głowami przyglądały się temu wszystkiemu zaskoczone sytuacją i nieświadome rozgrywającego się dramatu. Potem słonecznikom zaczynają więdnąć płatki. Opuszczają głowy na wygiętych w pełny łuk łodygach. Wyglądają jak starzy ludzie o zgiętych pod ciężarem życia plecach. Tymczasem te małe urosły, wyprężyły się i zaczęły pochylać swoje głowy jakby ze wstydem. A im przyglądają się z dołu te najmłodsze, te co niedawno wyrosły. I tak to trwa. W końcu ... trach. Słonecznikom obcina się głowy z dźwiękiem przypominającym łamanie karku. Jakby za karę. To wyrok za to, że były takie piękne i miały czelność być do nas takie podobne.

 

Przemysław Spych

‹ Starsza Nowsza › Pokaż wszystkie ›