Z pamiętnika trenera - wrrr

2013.02.02

 

     Podczas szkoleń, w bloku dotyczącym komunikacji międzyludzkiej i jej niedoskonałości wykorzystuje się różne metody obrazujące te niedoskonałości. Chodzi generalnie o to, że jeśli ja jako nadawca komunikatu zacznę opowiadać o jakimś krajobrazie, to słuchacze, czyli odbiorcy tego komunikatu nie odtworzą w swoich umysłach dokładnie tego samego o czym ja mówię. Mało tego każdy z nich będzie miał odmienny obraz mojego krajobrazu. Dziesięciu słuchaczy, dziesięć różnych wersji. Powodów takiego stanu rzeczy jest wiele.

     Po pierwsze brak precyzji w opisach. Przykład – dom stoi po prawej stronie pod lasem. Po drugie interpretacja własna, w którą włącza się odczucia. Dla przykładu – niebo było błękitne, a lustro jeziora niemal granatowe. Błękitne niebo moje nie jest błękitnym niebem twoim, a niemal granatowy kolor wody nie miał podanego kodu RAL lub rozbarwienia drukarskiego w cmyk-u. Na to wszystko nałożyć trzeba szum komunikacyjny jaki jest między nadawcą i odbiorcą. A to hałas za drzwiami, a to karetka na sygnale za oknem, a to myśl uciekająca do ważnego wczorajszego spotkania. I tak dalej i tak dalej. Z drugiej jednak strony ten brak precyzji, jednoznaczności, ta swoboda w wyobrażaniu sobie kolorów trzcin o zachodzie słońca, posępnego lasu za siedmioma morzami, albo zapachu wanilii zmieszanej z cynamonem w domku wróżki daje nam, ludziom, ogromną radość i przyjemność z wysłuchiwania bajek i opowieści lub czytania książek. Aby uświadomić na szkoleniach, że każdy z nas ma własne wyobrażenie pewnych rzeczy, faktów, kolorów i czego tam jeszcze nie wymyślimy, wykonuję czasem proste ćwiczenie. Proszę uczestników aby zamknęli oczy i wyobrazili sobie przez pięć sekund szczekającego psa. Tylko tyle. Potem każdy opowiada o swoim wyobrażonym psie, który szczeka. Jedna osoba opowie o milusim spanielu babci, który nie szczeka, inna o wesoło poszczekującym golden retrieverze, z którym bawią się jej dzieci, a jeszcze ktoś inny o dobermanie sąsiada, który codziennie rano złowrogo na niego warczy przez płot. Tak, każdy ma swoje wyobrażenie szczekającego psa, tak jak każdej innej rzeczy. Dlaczego? Bo jesteśmy różni, mamy różne doświadczenia życiowe, różne upodobania.

 

     Mój wyobrażony szczekający pies jest na fotografii z 1994 roku. Fotografia nie jest piękna, jest wręcz zwykła. Mało tego, ja jej nie lubię, ona mnie nawet odpycha, ale jednak coś w niej jest. Pick-up. To taki samochód z kabiną na dwa miejsca i z odkrytą paką z tyłu. Amerykańskie pick-upy mają do tego spore koła i duże chromowane lusterka wsteczne na chromowanych wysięgnikach. To proste i mocne auta do pracy. Takim właśnie picu-upem jedzie ranczer po swoich polach. Jedzie wśród zielonych łąk z synem i psem w kabinie. To może być gdzieś w Montanie, bo w oddali widać wzgórza. Zbiera się na burzę, i zrobiło się parno. Niebo zasnuły ciężkie stalowe chmury, a w aucie opuszczone są szyby w drzwiach. Może jedzie doglądać krów? A może koni? Kadr wypełniony jest w zasadzie górną połową drzwi, Na linii dachu widać wzgórza ginące w ciemnych chmurach, a tuż za kabiną kawałek pustej paki. Widać prostą mocną klamkę i prawe lusterko wsteczne. W aucie jest ranczer z synem i pół psa.

     Mężczyzna za kierownicą zerka w stronę fotografa, a chłopiec pochylony do przodu z głową tuż nad deską rozdzielczą patrzy na niego i uśmiecha się. Tylne pół psa jest na prawym siedzeniu auta i podskakuje, przednie pół psa wystaje przez otwarte okno i zaciekle, głośno i zadziornie szczeka, ujada i charczy z obnażonymi zębami. Czy to groźny, wielki pies? Nie, to kundelek. Biały z czarnymi uszami i czarną, śmieszną plamą na prawym oku. Wygląda trochę jak Reksio. W tym zaciekłym ujadaniu jest coś nierealnego, a podkreśla to duże chromowane lusterko wsteczne zamocowane na chromowym wysięgniku. Ono ze zdziwieniem przygląda się psu, który zakłócił nagle spokój jego i wszystkiego wokół. Ale w tym niby zwykłym zdjęciu jest coś nieokreślonego, co nadaje mu wyjątkowy charakter. To chyba światło. Nisko już położone słońce pada na auto od tyłu, oświetlając nieco mężczyznę i chłopca skrytych w kabinie. Psa natomiast wydobywa ze zdjęcia niemal jakby miał wyskoczyć przed kartkę papieru, aż się chcesz odchylić do tyłu. Wyraźny refleks światła jest też na krawędzi lusterka wstecznego i na jego wysięgniku podkreślając surrealistyczność tego przedmiotu patrzącego ze zdziwieniem na psa. To jest mój szczekający pies, który jakoś się do mnie przykleił i żyje swoim życiem wyłaniając się czasem z zakamarków pamięci podczas szkoleń, w bloku dotyczącym komunikacji międzyludzkiej i jej niedoskonałości, gdy to wykorzystuje się różne metody obrazujące te niedoskonałości. Autorem zdjęcia jest Joel Sartore, a w roku 2001 znalazło się ono na liście stu najlepszych zdjęć NG.

 

Przemysław Spych

‹ Starsza Nowsza › Pokaż wszystkie ›